sobota, 18 czerwca 2011

Razem ze mną kundel bury penetruje wszystkie dziury ;-)


Wykrakałem ;-) Powiedziałem w żartach, ze jak się przeprowadzę to załatwię sobie psa. I załatwił się sam. Narzeczona Cemala wracając z Ankary przywiozła ze sobą kundla, którego znalazła przywiązanego do śmietnika. Całkiem udana podróba border collie, jednak trochę większy i mniej ruchliwy (całe szczęście). Zaszczepiliśmy, odrobaczyliśmy. Weterynarz twierdzi, ze ma około 3 lat. Jest w dobrej kondycji, ma cztery nogi i w ogóle. Nikt nie miał specjalnie koncepcji co z nim zrobić, więc wziąłem go do siebie. Mieszkam teraz w małej nadmorskiej turystycznej miejscowości Kilios, oddalonej jakieś 5 km w linii prostej od stajni, w 3 pokojowym mieszkaniu jakieś 200 m od brzegu morza. Przez tego burka wstaję codziennie wstaję o 5.45 i idę z psem plażą, żeby na 7 być w stajni. A mógłbym jeździć autobusami, psia kostka ;-) Mieszka już ze mną któryś dzień i powoli, powoli staje się normalnym psem, bo początkowo wszystko było problemem - schody, smycz, karmienie. Stopniowo sytuacja ulega poprawie, po południu poszedłem popływać a kundel dzielnie pilnował na brzegu moich rzeczy. Fotki właśnie z tego spaceru. W sumie tragedii jednak nie ma, nie szczeka, nie próbuje walczyć z innymi psami, jest raczej podporządkowany. Ma jedną ciekawą cechę - przy każdych modlitwach śpiewanych przez Imama zaczyna wyć. Narobił mi wczoraj wstydu, jak poszedłem z nim do knajpy na kolację i trafiłem na wieczorne modły :-) Teraz leży sobie grzecznie na posłaniu przy łóżku i śpi, co mnie cieszy, bo jeszcze wczoraj cały czas kręcił się po mieszkaniu. Przy okazji ogłaszam konkurs na imię, bo Turcy wołają na niego Bambini, a to mi się nijak nie podoba ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz