Cirit - czyli po polsku dziryt. Od tego właśnie się wszystko zaczęło. Nazwa gry wzięła się od krótkiej, zakończonej metalowym grotem włóczni, standardowego wyposażenia armii Ottomanów. Będą jeszcze w Polsce zastanawialiśmy się, do czego dokładnie ta broń służyła i trudno nam było znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Testy przeprowadzone jeszcze w Polsce, na wykonanych dzięki Andrzejowi replikach wykazały, ze tym cholerstwem nijak się rzucać nie da, a już trafiać z odległości dalszej niż 5 metrów to na pewno nie. Stwierdziliśmy zgodnie, ze pewnie była to broń paradna, szczególnie po znalezieniu przecudnie zdobionych egzemplarzy muzealnych. Dopiero konfrontacja z rzeczywistością, (czyli 14 letnimi chłopcami stajennymi, którzy bez trudu rzucali na odległość 60 m, a z 30 trafiali w kartkę papieru),pokazała nam, jak bardzo się myliliśmy. Siła rzuconego z 15 metrów ostrego dzirytu bez specjalnych problemów przebijała 2 mm kawał blachy. Główną przyczyną naszej pomyłki był fakt, ze próbowaliśmy dzirytem rzucać od góry, jak włócznią, podczas gdy powinno rzucać się od dołu ku górze, nadając mu ruch obrotowy. W sprawnych rękach więc ta broń nabierała fantastycznej wartości bojowej, umożliwiała bowiem rażenie przeciwnika podczas szarzy lub odwrotu, skutecznie i z bliskiej odległości. Tyle o samej broni.
- Gra citit jest grą królewską, grali w nią sułtani od początku powstania państwa Seldżuków (XI w), kontynuowana później przez Imperium Ottomańskie do dzisiaj. W skrócie polega na rzucaniu się, zakończonymi gumą dzirytami z konia. Zasady są następujące :
- Naprzeciwko siebie staje 14 jeźdźców, po 7 w każdej drużynie.
- Gracze startują pojedynczo, podjeżdżając do linii ścigania przeciwnika i rzucając w jednego z stojących jeźdźców, po czym rzucając się do ucieczki.
- Jeden z jeźdźców drużyny przeciwnej zaczyna go ścigać, próbując trafić uciekającego lub przeciąć mu drogę. Ścigać można tylko tego osobnika, który wyrzucił swój dziryt.
- Punkty zdobywa się następująco :
- Za trafienie przeciwnika
- Za wykonanie "rzutu łaski", czyli dogonienie uciekającego i wykonanie udawanego rzutu z odległości nie większej niz 2 m
- Za spowodowanie pozorowanymi atakami, ze przeciwnik przekroczy linię startu
- Za złapanie lecącego dzirytu w locie (moje ulubione :)
Uczestniczyliśmy w kilku treningach tej gry, w ostatnich tygodniach widziałem tez, jak rozgrywa się ona naprawdę. Wrażenia mam bardzo mieszane. Z jednej strony szybkość, przepiękne rzuty oraz łapanie dzirytów w locie - widowisko jest niesamowite. Gra jest błyskawiczna, pełna dynamicznych zwrotów akcji i zawsze przyciąga tłumy. Od strony gracza - niezwykła adrenalina i świetna zabawa. Jednak to co widzieliśmy na treningach to dopiero wierzchołek góry rodowej. Prawdziwa gra wygląda dużo ostrzej. W prawdziwych rozgrywkach upadki, rany i skaleczenia koni to rzecz powszechna. Jeździ się na bardzo ostrych munsztukach, które nierzadko, szarpane ręką jeźdźca powodują obfite krwawienie z dziąseł. Boki pozdzierane do krwi ostrymi strzemionami o płaskim spodzie...Do tego wszystkiego każdy mecz trwa 90 minut, z 10 minutową przerwą (dla porównania mecz polo, w którym prędkość rozgrywki jest porównywalna trwa 40 minut i jeszcze w trakcie zmienia się konie na świeże - czterokrotnie !). Rany czy śmierć konia podczas gry nie powodują specjalnego wzruszenia u publiczności, co stwierdziłem z przerażeniem. Tradycja - rzecz święta...
Na koniec ciekawostką - pomimo całej brutalności gry najbardziej narażona na niebezpieczeństwo jest - widownia. Brak jakiejkolwiek osłony i latające zewsząd w pełnej prędkości dziryty to nie zabawa - w każdej rozgrywce trafionych zostaje przynajmniej kilka osób. W jednej, którą wydziałem trafiony został polityk siedzący na trybunie w strefie VIP - i to na tyle skutecznie, ze zabrała go karetka. Jakoś mnie to nie wzrusza. A niech mają skurwysyny...
Super ciekawy wypis, mosci panie - a do tego soczysty jezyk z duza doza ironii. pozdrawiam
OdpowiedzUsuń